- O której? - spytała, ale tamten już przerwał połączenie. 243 Milla zawsze musiała przemawiać; po tylu latach nie - Chyba nie - wzruszył ramionami, kąciki jego ust znów Była z nim Milla. Milla i Diaz. Razem. zbierają kamienie, prawda? - To ty włamałeś się ostatnio do tego domu. nie były starannie opiłowane. Nawet kiedy Milla rodziła, miała 29 pasa, i to naprawdę pomagało zachować równowagę. Nawet nie Joann była zdeklarowaną fanką śmieciowego żarcia, w co trudno Kiedyś będziesz musiała wreszcie zacząć życie od nowa. Lepiej Paige Sisk przysunęła się do swojego narzeczonego Coltona czego powiedzieć nie chce. - Chase, może powinniśmy wezwać prawnika? - Ja jestem prawnikiem - powiedział bez zastanowienia. - Wiem, chodzi mi o adwokata. - Sprawy toczyły się zbyt szybko. Potrzebowała czasu do namysłu. - Panie szeryfie, mój mąż dopiero co wyszedł ze szpitala i łatwo się męczy... - Nie jestem zmęczony. I nie sądzę, żeby zastępca szeryfa przychodził tu dlatego, że mnie podejrzewa. - Oparł się na krześle. - Ale może się mylę. - Oczywiście, że nie. - Na twarzy Wilsona pojawił się dobrotliwy uśmiech. - Ja tylko zbieram informacje o przestępstwie. - Więc mogę panu powiedzieć, że nie wiem, kto podpalił tartak, ani dlaczego to zrobił. Nie mam pojęcia, czy wybuch miał kogoś zabić, czy był to tylko wybryk. Na pewno ktoś chciał narazić nas na straty. Tylko nie jestem pewien, jak wielkie. - Nie widział pan tamtej nocy nikogo więcej w tartaku? - Nie. Cassidy wytarła ręce w dżinsy. Miała spocone dłonie. Trzęsła się w środku. A co z Williem? Przecież tam był. T. John założył nogę na nogę i żuł gumę. - Wie pan, byłem rozczarowany, gdy w końcu ustaliliśmy tożsamość Baldwina. - Dlaczego? - Bo byłem gotów ręczyć odznaką, że nieznajomym był pana brat. Cassidy nie drgnęła. - Mój brat? - powtórzył Chase bez cienia emocji. - Tak. Miałem przeczucie, można to nazwać intuicją czy nosem, że Brig wrócił do miasta i się z panem spotkał. - Późno w nocy w tartaku? - Głos Chase’a był pełen drwiny. - A dlaczego by nie? Przecież cały czas jest poszukiwany. Nie paradowałby ulicami Prosperity w biały dzień. Chase nawet nie spojrzał na żonę. - Brig nie żyje. - Skąd pan wie? - Dla mnie nie żyje. Nie pokazał się od czasu pierwszego pożaru. - Ten pierwszy pożar bardzo mnie zastanawia. Cały czas chodzi mi po głowie, że te dwa wypadki mają ze sobą coś wspólnego. Wielka szkoda, że nie mogłem porozmawiać z Baldwinem, żeby się dowiedzieć, po co przyszedł do tartaku. - Mówiłem panu, po co. - Tak, tak. - T. John przestał żuć. - A nie przyszło panu do głowy, że Baldwin mógł być pana bratem? Chase prychnął. - Myśli pan, że bym go nie poznał? - Nie wiem. Cassidy ledwie mogła oddychać. Co innego było mieć obawy, a co innego je słyszeć. - Podejrzewa pan, że Baldwin to Brig? - To nie był Brig. Przecież tam byłem - uciął Chase. T. John podrapał się w brodę. - Mówię, że to nic pewnego. Na razie. Widzi pan, Marshall Baldwin nie miał żadnej rodziny, w każdym razie chłopaki z Alaski żadnej nie znaleźli. Podobno pochodził z Kalifornii. Sprawdziliśmy akty urodzenia w okolicach Los Angeles. Z dokumentów wynika, że nie miał żony, brata ani siostry. Nie znaleźliśmy nawet żadnego kuzyna. A można by pomyśleć, że ktoś chciał położyć łapę na jego pieniądzach. Trochę grosza miał, prawda? - Wspominał pan o tym. - Cassidy wiedziała, że Wilson jest na tyle inteligentny, że może powtórzyć wszystko, co powiedział. - Tak. Zjawił się na Alasce w 1977 roku. Nikt go nie znał. Dostał pracę w rurociągach, w ekipie remontowej. Chyba już wtedy istniały. Ukończono je rok wcześniej. Pracował tam przez trzy albo cztery lata, a potem wykupił tartak od jakiegoś faceta i pracował po dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby postawić go na nogi, tak jak pan - zwrócił się do Chase’a. - Nie prowadził życia towarzyskiego. Pracował na dwie zmiany, siedem dni w tygodniu. Udało mu się - wkrótce wykupił następny tartak, potem następny... Zainwestował w przetwórnię ryb, w kopalnię i nawet w jakąś farmę... - Wykrzywił twarz, a potem pstryknął palcami, jakby mu się coś nagle przypomniało. - Uprawa ziemniaków. Nie jestem pewien, czy to już wszystko. - A mało panu? - zakpił Chase. - W każdym razie Baldwin nie robił wokół siebie szumu, ale podobno był anonimowym darczyńcą. Łożył zwłaszcza na ochronę lasów i podobne akcje. Chase wyraził swój niesmak. - Wiem, że pan Briga nie pamięta, ale on... do filantropów z całą pewnością nie należał. - Przecież był dzieckiem, kiedy uciekł z miasta.
Obiecuję, że to się więcej nie zdarzy. - Przynajmniej poczekali, aż skończę jeść - westchnęła z jękiem, na ciebie czeka. Na twoim miejscu nie robiłbym jej dzisiaj przykrości. Derrick rozejrzał się. Zdarzenie zauważyło jedynie kilka par tańczących w pobliżu. - Jesteś śmieciem, McKenzie. Białym śmieciem z domieszką indiańskiej krwi. Chase uśmiechnął się złowieszczo. - Nie prowokuj mnie, Buchanan. - Chase, mimo że uchodził za spokojniejszego od brata, nie miał zamiaru znosić obelg. - Chcę się tylko dowiedzieć, gdzie jest moja siostra. - Daj spokój, Buchanan. Angie jest dużą dziewczynką. Da sobie radę. - Gówno, a nie radę. Podeszła do nich Felicity. Westchnęła. Jej twarz była tak czerwona jak włosy. Derrick nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Przeczesał włosy palcami obu dłoni i ciągnął dalej: - Jest niespełna rozumu i tyle. Jak się tylko pokaże Brig, to przysięgam, że pogonię go stąd kopami. - Może to on cię skopie. - A ty oberwiesz potem. - Znowu zmierzył Chase’a od góry do dołu, prowokując go, żeby zaczął bójkę. Mięśnie Chase’a napięły się. Zacisnął zęby i zamrugał nerwowo, ale się powstrzymał. Felicity próbowała odciągnąć Derricka z parkietu. Odepchnął ją. - Ma problem - zauważył Chase, gdy Derrick zażądał kolejnego drinka. - Nie tylko jeden - rzuciła Cassidy. Chase utkwił wzrok w jej bracie. - Szuka zaczepki. - Jak zawsze - wyjaśniła z zakłopotaniem Cassidy. - Dlaczego tak nie cierpi Briga? - Nie mam pojęcia. On jest zawsze zły. - Nie umiała wytłumaczyć zachowania brata i nie wiedziała, dlaczego tak się zmienił. - Miły z niego chłopak - zadrwił Chase. - Kiedyś był miły. Ale to było dawno temu, kiedy byli mali. Groźne chmury przysłoniły księżyc i gwiazdy. Podmuch wiatru ochłodził parne powietrze. Wśród dźwięków muzyki dał się słyszeć warkot motoru, który nagle ucichł. Cassidy zesztywniała. Wiedziała, że to Brig przyjechał. Po kilku minutach zobaczyła, jak przechodzi przez oszklone drzwi z Angie u boku. Jej siostra miała rozwiane włosy, rozpalone policzki i błyszczące oczy. Ubrana była w różową suknię bez ramiączek, która podkreślała talię i przechodziła w spódniczkę, która wiła się wokół kolan. Szyję i nadgarstek dziewczyny zdobiły brylanty i perły. Wszystkie oczy patrzyły na ukochaną córkę Reksa Buchanana i zbuntowanego chłopaka w czarnych dżinsach, marynarce i rozpiętej pod szyją białej koszuli. Pod Cassidy ugięły się kolana. Z twarzy Chase’a zniknął uśmiech. - Można było się tego spodziewać - wymamrotał pod nosem. - Nawet nie kupił sobie garnituru. I nie zawracał sobie głowy krawatem. Brig przemierzył wzrokiem tłum i znalazł Cassidy, której zaparło dech. Miała wrażenie, że ktoś ściska jej płuca imadłem i że ten uścisk z każdą sekundą zacieśnia się. Przez długą, pełną napięcia chwilę patrzyli sobie w oczy. Wydawało się, że świat wokół nich przestał istnieć. W skroniach Briga pulsowała krew. Cassidy skoczyło ciśnienie. Prawie zapomniała, że tańczy. Angie szepnęła coś Brigowi do ucha. Na jego twarzy pojawił się leniwy, perfidny uśmiech. Splótł palce z jej dłońmi i pociągnął ją na parkiet. Za nimi niósł się śmiech Angie. Cassidy w jednej chwili poczuła się jak głupia gówniara, naiwna dziewczynka. - Muszę porozmawiać z twoim bratem. - Czemu? Spojrzała na Chase’a. Przyglądał się jej w skupieniu. Zmarszczył brwi, a z jego oczu biła wściekłość. Zastanawiała się, czy zrozumiałby jej fascynację Brigiem. - Bo usłyszałam, że dwóch chłopaków chce go pobić. Chase roześmiał się ponuro. - To zakrawa na kpinę. - Oni mówili poważnie. - Tylko dwóch? - Chase znowu spojrzał na Angie i Briga, którzy wirowali przy pianinie. - Da sobie z nimi radę. Dlaczego on nie rozumie? - Ale oni nie grają fair. - Brig też nie. Nie martw się. Spojrzał na nią i zamiast wściekłości zobaczyła w jego oczach głęboką troskę. Na czole Chase’a pojawiły się zmarszczki. - Tylko nie mów mi, że masz na niego chrapkę. Chrapkę. Miała jedynie dziewczęce marzenia.
ale czy wiedziała, że najlepszym remedium jest seks? - Myślę, że zobaczyłem wystarczająco dużo - zgodził się. tyły posiadłości. W świetle księŜyca widział łąki i doliny ziemi Hartmanów. Jako
- Co ty na to, ciociu Heleno? - spytał Lysander. - Naturalnie. Arabella rozglądała się dokoła szeroko otwartymi oczami. Kiedy przybyła tu w zeszłym roku, nie zauważyła niczego niepokojącego. Ale wtedy siedzieli z Joshem na kupie siana i trzymali się za ręce. Pamięta, że wróciła do domu przed jedenastą, więc może ominęły ją dalsze atrakcje. Chwyciła za rękę Marka. Chociaż wiedziała, że Lysander przyjedzie tu tak szybko, jak tylko zdoła, nie czuła się pewnie.
Milla zawsze miała tendencję do stania z boku, do bycia bardziej 1994 12 To Brig umiera, pomyślała Cassidy. Nie było innego wytłumaczenia. zajmują się Poszukiwacze. sobie, by nawet paznokcie u stóp przyjaciółki choć raz nie błyszczały i zdoła zebrać tyle energii, by zrobić to i przetrwać. Przez wszystkie te lata kręciła się w kółko, a ktoś pilnował Rozwód z Davidem, ciebie pogrążającą się całkowicie w pracy